środa, 14 października 2015

Teacher's Day: 7 powodów, dlaczego uwielbiam być nauczycielką!

Dzisiaj święto nauczycieli :) Wiem, że wszyscy narzekają na tych typów, oficjalnie zwanych nauczycielami - uczniowie, rodzice (a nawet dziadkowie), a zwłaszcza sami nauczyciele. Narzeka też nawet czasami sama ministra (tu byłaby emotka w postaci roześmianej gęby, bo ostatnio stosuję coś za dużo emotek w smsach i na gg, ale postaram się hamować. Odrobinkę). A ja Wam nauczycielom mówię - nie poddawajcie się, nie wypalajcie, jeśli jesteście dobrymi nauczycielami to idźcie i nieście kaganek oświaty (rzekła kaznodziejka Iza). Czy ja jestem dobrym nauczycielem? Nie wiem, czasami wydaje mi się, że tak, a czasami mam wątpliwości i nie wiem... Najczęściej w ciemne, chłodne długie wieczory (kto to widział, żeby przed Dniem Nauczyciela spadł śnieg?!)

A dla wszystkich nauczycieli dzisiaj mam kwiatki:


















 ROSE                                                                                                               SUNFLOWER

Dlaczego warto być nauczycielem? Ku pokrzepieniu serc wymienię najważniejsze powody:

1. Laurki! Prezenty! Kwiatki! Cukierki!
Tak.

A gdyby jednak tych cukierków było za dużo to zobaczcie, jaką mam fajną wagę:

New York, New York!

2. Bo czujesz się potrzebna :)
Podobno człowiek, gdy nie czuje się potrzebny to może popaść w depresję, albo nawet umrzeć. Dlatego tak ważni w naszym życiu są inni ludzie i poczucie sensu tego, co robimy. Pamiętam, jak kiedyś pracowałam w biurze, gdzie moim głównym zadaniem było parzenie kawy dla gości ("z cukrem czy bez?"), albo łączenie ważnych telefonów z prezesem (tylko ważnych!) Czułam się w tej pracy okropnie. Codziennie zadawałam sobie pytanie, co ja tu robię, po co studiowałam (a byłam już wtedy po licencjacie z anglistyki). I mimo że zarobki, jak na tamte czasy (zabrzmiało, jakbym była dinozaurem) i moje ówczesne kwalifikacje, były dość wysokie, to jednak zrezygnowałam z tej pracy, a jeszcze przez pół roku miałam koszmary.
Ale to taka dygresja. A zatem, podsumowując, ważne jest, żebyśmy znaleźli swoje miejsce w życiu i robili to, co lubimy robić i to, co potrafimy. Być może ta potrzeba jest większa u kobiet i dlatego w edukacji widzimy mniej mężczyzn, ale to tylko taka hipoteza, chyba niepotwierdzona naukowo ;)
Gdy widzę, że mogę pomóc komuś, kto chce się nauczyć tego języka, albo może i nie chce, ale musi (do pracy albo do szkoły) i wiem, jak to zrobić, planuję tematy, program, książki to od razu jest mi lepiej. Bo mimo że są takie momenty, że chce się zrezygnować, rzucić to wszystko w kąt, iść do korpo i zarabiać grubą kasę (a może to tylko legendy?), to jednak dla momentów, w których widzisz, że twoja praca ma sens - warto to robić. I jeszcze te chwile, gdy dowiadujesz się, że twoi uczniowie zdobywają 100% punktów na egzaminach, że poprawili oceny, że gramatyka nie jest już dla nich trudna - invaluable.

3. Dobra zabawa!
Lekcje to dla mnie naprawdę dużo przyjemności. Ponieważ uczę zarówno dzieci, jak i dorosłych to na jednej lekcji gram w gry edukacyjne i uczę słówek typu "teddy bear" albo "doll" w rytm piosenek Super Simple Songs, a na kolejnej lekcji omawiam temat eutanazji, czy kary śmierci. Poza tym spotkania z ludźmi są po prostu ciekawe, można porozmawiać na różne tematy, wymienić się poglądami, dowiedzieć się o nowych wynalazkach, książkach, filmach czy serialach. Przez to moja wishlista filmów i seriali wciąż się wydłuża.

4. Efekt WOW!
Naukowcy czy psychologowie mówią o efekcie "wow" - jest to moment, gdy po prostu widzisz, czujesz, jak twoje komórki nerwowe się zderzają, coś przeskakuje, jak w kołach zębatych i nagle zaczynasz rozumieć coś, co jeszcze przed chwilą było dla ciebie czarną magią. W procesie uczenia to zjawisko można zaobserwować nadzwyczaj często. Jednak nauka to nie jedyna możliwość wystąpienia tego efektu. Czasami trzeba odpocząć, pomyśleć o przyswajanym materiale, czasami po prostu się wyspać i przestać myśleć o nowych zagadnieniach. Jednak efekt "wow" występuje zarówno u uczniów, jak i u nauczycieli, nie da się go zaplanować, ani wymusić, można tylko czekać. Ale myślę, że warto. Dla takich chwil - żeby obserwować u uczniów ten moment, kiedy krzyczą: "aha!", "to o chodzi!", "teraz to takie proste!" - warto uczyć :)

5. Widzisz, jak się zmieniają, jak dojrzewają
W dzieciństwie wszyscy dorośli mówili, że oni się nie starzeją, ale po dzieciach widać, jak lata mijają. Teraz, po latach (gdy jestem stara i niegruba), bardziej to rozumiem. Gdy obserwuję dzieci z rodziny, czy moich uczniów przez długi czas, widzę, jak się zmieniają, jak z dzieci przemieniają się w nastolatki, a później w młodych dorosłych. Jest coś niesamowitego w tym, że możesz obserwować tę przemianę. Przypomina to trochę przemianę z larwy w motyla, niczym w Very Hungry Caterpillar :) Z tym, że jedzeniem jest w tym wypadku wiedza, nie tylko wiedza jako język angielski, również wiedza o świecie, o życiu. I jesteś wdzięczna, że możesz częściowo uczestniczyć w tym procesie.

Ostatnio spotkałam moją uczennicę, której pomagałam w angielskim, kiedy była w IV klasie, a ja w liceum. Uczyłyśmy się z książki "Friends" (która BTW po kilku wznowieniach nadal jest na rynku), zaczynałyśmy od czasu Present Simple. Było to jedno z moich pierwszych doświadczeń, jako korepetytorka. A teraz - minęło wiele lat, ja się nie postarzałam :D a ona zdała maturę, zaczęła studia i jest mojego wzrostu :D A ja już nie urosnę :(

6. Sama się uczysz
Nikt wam nie mówił w szkole, że języka uczymy się całe życie? Mówili tylko, że "człowiek uczy się całe życie", ale to raczej byli jacyś mistrzowie ciętej riposty i w ten sposób komentowali tylko naszą lub ich niewiedzę. No więc - muszę was pozbawić złudzeń - to, że macie na świadectwie maturalnym 100% z matury rozszerzonej z angielskiego, albo certyfikat FCE, CAE, CPE z literką A to wcale nie znaczy, że już pozjadaliście wszystkie rozumy i wiecie wszystko o języku angielskim. Zacznijcie czytać teksty w języku polskim, ale z jakiejś super trudnej dziedziny, a przekonacie się, że jest dużo polskich słów, których nie znacie. Albo, jak nie chce wam się czytać - jedźcie do innego miasta w Polsce. Ja pochodzę z południa Polski, ale od ponad 7 lat mieszkam w Łodzi. Wiecie, co to jest migawka, pantofle (jak w Krakowie) i krańcówka? No właśnie, a jak w języku angielskim jest błotnik (wing), podwiązka (suspender), gąsior (gander) i masa innych przydatnych na co dzień słów? Poza tym nauka nie polega tylko i wyłącznie na poznawaniu nowych słówek i zagadnień gramatycznych. Nauka to też umiejętności miękkie, typu: obchodzenie się z ludźmi, sztuka mówienia "nie", jasne wyrażanie swoich myśli itd. I tego się uczysz. Całe życie.
Jest jeszcze jedno ważne słowo w zawodzie nauczyciela - POKORA. Myślę, że dobry nauczyciel powinien umieć przyznać się do błędu, przyznać, że czegoś nie wie, jeśli tak jest, ale to sprawdzić. Takie sytuacje, codzienne lekcje z uczniami sprawiają, że ciągle dowiadujesz się, że czegoś nie wiesz. Teraz jest łatwiej, bo wszystko można sprawdzić w smartfonie (w filozofii i neurokognitywistyce mówi się o tym "umysł rozszerzony" - "extended mind"). Ale ja zawsze mówię, że nie jestem chodzącą encyklopedią (I'm not a walking encyclopedia), czy chodzącym słownikiem. Też wypadają mi słówka z głowy. Też czasami czegoś nie wiem, czy nie jestem pewna. I nie wyglądam tak (fortunately) :


 7. Masz wolne, dużo wolnego, wakacje wolne, weekendy wolne, ferie wolne!
I dzięki temu masz czas, żeby napisać program, przygotować konspekty, sprawdzić testy, przemyśleć, jak udoskonalić swoje lekcje, albo... przygotować super fajne materiały do nauki (flashcards!) Aha, zapomniałam o zebraniach, spotkaniach i konferencjach metodycznych i wszelkich szkoleniach. Przecież nie odbywają się one w czasie pracy.

To sum up, istnieje jeszcze tysiąc innych powodów, dlaczego warto być nauczycielem :) I tysiąc kolejnych, dlaczego nie warto :P Ale najczęściej wiesz, że chcesz to robić. U mnie to było tak, że od razu, gdy poszłam do szkoły to wiedziałam, że chcę być nauczycielką. Miałam wtedy w domu małą tablicę z kredą, a moją mamę zmuszałam, aby była moją uczennicą. Miałam też dziennik lekcyjny i w ogóle. Później, w czwartej klasie bardzo chciałam być nauczycielką geografii. Pisałam nawet konspekty lekcji. W V klasie zaczęłam uczyć się angielskiego (to był wtedy przełom w polskim systemie edukacji, naprawdę stare dzieje). Nie pamiętam, w której klasie, ale pisałam podręcznik do angielskiego w zeszycie A4 ;) O filologii angielskiej cieplej pomyślałam jakoś w gimnazjum, ale wszyscy odradzali mi zostanie nauczycielem. Długa historia :)

Pomyślcie dzisiaj ciepło o swoich nauczycielach z przeszłości. Myślę, że to zawód o ogromnej odpowiedzialności społecznej, a mimo to wciąż - niedoceniany. Pomyślcie też ciepło o wszystkich nauczycielach, którzy uczą na korepetycjach czy w szkołach językowych. To też są nauczyciele, ludzie, którzy mogą zmienić świat, a na początek - twoje życie :)

A wszystkim Siłaczkom (ladies first) i Siłaczom - dużo zdrowia i wytrwałości! Żyjcie nam sto lat i nauczcie jak najwięcej dziatwy! A przede wszystkim sprawcie, aby sami chcieli się uczyć :)




Polecam wam jeszcze kilka ciekawych stron - na poważnie i z przymrużeniem oka:

HummingBird ELS: How to become a better teacher, czyli jak nie zwariować

 BuzzFeed: Problems that all teachers will unerstand

Gifts for teachers - what to buy? 

The Washington Post: Teacher spends two days as a student and is shoked of what she learns 

Quiz: What kind of teacher are you?

The Guardian: What makes great teaching?

Are you sick of highly-paid teacher?

12 things you should never ever say to teachers

BuzzFeed: 31 signs you've been a teacher too long

Appreciation Week for Teachers

BuzzFeed: 19 secrets teachers won't tell you

Why a teacher can't have a normal life

2 komentarze:

  1. Ja zawsze chciałam nieść kaganek oświaty. Czasami widzę jak moi uczniowie sprzed wielu lat wyszli teraz na ludzi. To bardzo motywuje.

    OdpowiedzUsuń