sobota, 15 listopada 2014

Nowe nabytki na półce lektora

Jak każdy nauczyciel/lektor angielskiego dobrze wie, na lekcjach angielskiego może przydać się wszystko. Dlatego też chodzimy po lumpeksach (bo książeczki), dyskontach (bo naklejki i piłeczki) i księgarniach (a nuż trafi się jakaś promocja) i ciągle coś gromadzimy (niczym chomik robiąc zapasy na zimę).

Mania zbieractwa dopadła również mnie, było to co prawda już jakiś czas temu, ale tak łatwo nie przechodzi. Najgorzej, jak odkryję jakiś nowy lumpeks z jeszcze tańszymi książeczkami po angielsku. I tak też ostatnio się stało. Dlatego pochwalę się:


To jest piłeczka kupiona już jakiś czas temu w Biedronce :) Jest bardzo fajna, miękka, z jakimś drobnym groszkiem w środku. Bardzo przydaje się w zabawach typu kolory :) Poniżej nowa fioletowa buźka, również z Biedry.
 A oto lumpeksowa zdobycz (kosztowała całą złotówkę). Prezentuje niby tylko piosenkę, a jednak znajdują się tam ciekawe pomysły na zabawę, którą można zaproponować dziecku podczas śpiewania i oglądania książeczki.

 To kolejny zakup w lumpeksie - zaczynam przygotowania do świąt:


 A tutaj - ulotka nowego sklepu w Łodzi. Można wykorzystać do powtórki części garderoby i ubrać Mikołaja. Cieszę się, bo tym nowym sklepem jest Tiger, o którym czytałam już na paru blogach nauczycielskich. Na razie tylko weszłam na chwilę i bardzo podobały mi się te wszystkie bibeloty i artykuły papierniczo-plastyczne.
 To jest kostka dla bardzo małych dzieci. W kostce znajduje się dzwoneczek. Można korzystać z niej na lekcjach o warzywach. Na sześciu ściankach znajdziemy:
- onion
- beans
- peas
- carrot
- cauliflower
- potato


 Stickers with animals!
A tak przy okazji - ostatnio podpatrzyłam fajny sposób na naukę słówek za pomocą naklejek. Jak tylko wyposażę się w odpowiednie rekwizyty, to na pewno go wam zaprezentuję.




 Nursery Rhymes Book - gra, świeci (i buczy). Szkoda, że książeczka wygrywa tylko melodie piosenek, ale śpiewać można samemu.



poniedziałek, 10 listopada 2014

Książeczka z pacynką: You're not so scary, Sid!

Dzisiaj króciutko o książce z pacynką. Książeczkę można wykorzystać w okresie Halloweenowym, albo po prostu przy okazji zajęć z czytania książeczek :)


Jak widać, książeczka zawiera wbudowaną pacynkę, już kiedyś pisałam o serii takich książeczek z pacynkami (by Annie Kubler). Dzieciom takie pacynki bardzo się podobają, same chcą wkładać tam rączkę i przewracać strony :)

 Historia opowiada o potworze Sidzie, który chciałby być bardzo groźny, ale tak naprawdę wcale nie jest (jak czytamy w tytule). Znacie takich ludzi? ;) Ładne ilustracje skłaniają nas do opisywania ich dzieciom:
  • This is a fox.
  • This is a caterpillar.
  • This is a lizard.
  • This is a cave.
  • And this is Sid. He is a monster.
  • This is a mushroom.
  • Sid is crying. Why is he crying? Because he's scared.
  • These are frogs.
Książeczka ma zaledwie kilka stron, ale są wykonane z twardej tektury, także są odporne na dzieci i inne potwory (na Sida również) ;) Będę polować na inne książki z tej serii, może również spotkam je w lumpeksie.

niedziela, 9 listopada 2014

Czy nauczyciel powinien poniżać?

Dzisiaj naszła mnie chęć na wpis filozoficzny, jako że jestem na V roku filozofii, a oprócz tego mam ambicje zostania nauczycielem. Choć myślę, że takie pytanie powinien (jeśli jeszcze tego nie zrobił) zadać sobie każdy uczeń, nauczyciel oraz rodzic. Jako była uczennica, która przez te 16 lat była gnębiona przez system (edukacji), mogę śmiało powiedzieć, że większość uczniów (a może wszyscy) zadaje sobie to pytanie niemal każdego dnia. Bo chyba każdy z nas miał jakieś przeżycie, kiedy to nauczyciel na oczach klasy poniżał jego bądź jego koleżanki/kolegów z klasy. Właśnie dzięki takim sytuacjom przestajemy lubić szkołę i odechciewa nam się uczyć (czasami tego konkretnego przedmiotu, a czasami również pozostałych).

Pytanie postawione w tytule jest jednak bardzo trudne, bo tak naprawdę nie wiadomo, gdzie można postawić granicę między poniżaniem/nękaniem, a zwykłym zaznaczaniem: "nie nauczyłeś się, weź się w garść". Obecnie z jednej strony można zaobserwować zwrot o 180 stopni w stosunku do tego, co mogliśmy zauważyć w szkolnictwie jeszcze 15-20 lat temu, a z drugiej strony, system (jak każdy) jest pojęciem zbiorowym, pewnym abstraktem, który w rzeczywistości nie istnieje, istnieją tylko ludzie, czyli składowe systemu, którzy niczym ten Syzyf pracują codziennie w pocie czoła. I to właśnie nauczyciele potrafią zarówno dobić człowieka (ucznia), jak i pozwolić, aby rozkwitł.

Z mojej edukacji pamiętam wiele nieprzyjemnych momentów, kiedy to nauczyciel powinien ugryźć się w język. Sama w mojej pracy staram się zważać na to, co mówię i do kogo. Staram się nie krzyczeć, nie poniżać, nie zawstydzać. Z drugiej strony wiem, że bez informacji "źle zrobiłeś", uczeń nie dowie się, że liczę na to, aby bardziej się starałam. Nie mogę tak po prostu rzucać słów na wiatr, bo nie znam kontekstu, nie znam sytuacji rodzinnej i innych okoliczności. Może nie nauczył się, bo nie wiedział jak? Może nie nauczył się, bo miał pogrzeb dziadków? Ważny wyjazd? Chorobę rodziców? W takich momentach nauczyciel, moim zdaniem, powinien kierować się taktem i wyczuciem.

Pamiętam np. jak raz nauczycielka matematyki w szkole podstawowej oskarżyła mnie, że spisałam pracę domową, tylko dlatego, że przy wyniku zrobiłam literówkę (cyfrówkę?). Nie zdarzyło wam się to nigdy? Że myślicie, żeby napisać liczbę 35, a wpisujecie 45? Było to oskarżenie dla mnie tak niesprawiedliwie i czułam się tak bezsilna, że rozpłakałam się przy całej klasie. Od tamtego wydarzenia minęło już naście lat, a ja nadal bardzo dobrze to pamiętam, a do matematyki nie pałam miłością.

Innym razem pani z fizyki zadała nam projekt dla chętnych (chyba referat). Pamiętam, że przez około miesiąc we wszystkich wolnych chwilach pisałam referat na temat zapisu informacji, tego, jak zbudowana jest płyta kompaktowa itd. Sprawa pochłonęła mnie bez reszty. Wyszło jakieś 9 stron formatu A4 (ręcznie, bo komputer nie był wtedy na wyposażeniu każdego domu) + rysunki czy zdjęcia. To dużo, jak na pracę 13-latki. A nie dość, że przygotowanie tej pracy sprawiło mi dużo przyjemności, to jeszcze pękałam z dumy, że to tak fajnie wyszło (ot, wrodzona skromność). Z tego, co pamiętam, to owszem, pani dała mi chyba 6, ale gdzieś tam przy okazji wspomniała mojej mamie (uroki życia w małym mieście), że ta praca jest za dobra, jak na mnie i na pewno napisał mi ją mój starszy brat o,O Ech... Przy takich tekstach człowiek czuje się, jak przebity szpilką balon...

Nie wiem, jakoś zawsze byłam wrażliwym dzieckiem i takie niesprawiedliwe teksty bardzo mnie bolały. Czy jest jakiś sposób, żeby się na nie uodpornić?

Wiem, że są nauczyciele, którzy uważają, że poniżanie ucznia/uczniów jest metodą wychowawczą, bądź dydaktyczną. Ostatnio rozmawiałam na ten temat z babcią jednej z moich uczennic. Powiedziała, że 25 lat pracowała w szkole i wie dobrze, że strach nie jest dobrym sposobem nauki. A niestety, zdarza się, że uczniowie mają mdłości przed niektórymi lekcjami, boli ich głowa, brzuch, płaczą, nie chcą iść na lekcje. Dużo zależy od wsparcia rodziców - jeśli rodziców jest wyrozumiały to pozwoli dziecku poradzić sobie z tą sytuacją, np. rozmawiając z dzieckiem, a w dalszej kolejności z tym nauczycielem, bądź wychowawcą. Niestety czasami rodzice takich dzieci nie potrafią dostrzec drugiego dna, czy po prostu zauważyć przyczynę, jaką jest stres (i to duży) i ciągną ich od razu do lekarza, dziecko dostaje usprawiedliwienie, lekarstwa itd., ale po tej nieobecności niestety problem sam się nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie - dziecko wraca po tygodniu czy dwóch nieobecności i ma jeszcze większe zaległości, co go stresuje jeszcze bardziej.

W swoim życiu (zabrzmiało, jakbym miała jakieś 100 lat) widziałam wiele przypadków nauczycieli, którzy byli niemili, a nawet chamscy. Co innego być po prostu niemiłym raz, bo ma się taki dzień, a co innego mieć taki charakter. Pamiętam z wykładu prof. Marzeny Żylińskiej (autorki książki "Neurodydaktyka") taką tezę, że nauczyciel powinien zabiegać o to, aby być lubianym, aby wręcz uczniowie go kochali, bo kto by chciał uczyć się, czy słuchać rad osób, których nie lubimy (pomyślcie np. o teściowych ;) )? A nawet jeśli pomyślimy o swoich doświadczeniach to powiedzcie, jakich nauczycieli wspominacie najlepiej? Tych pomocnych i życzliwych, czy raczej tych chamskich? Którzy więcej was nauczyli (i nie chodzi tylko o dany przedmiot, ale ogólną wiedzę życiową)?

Ja osobiście uważam, że nauczyciel nie ma prawa ośmieszać uczniów na forum klasy, bądź nawet na osobności, bo nigdy nie zna on całej sytuacji w 100%. Nie wie, jakie (negatywne) skutki mogą odnieść jego słowa. Nie zna wszystkich predyspozycji ucznia, a przecież nie każdy musi być dobry akurat z jego przedmiotu.

Poza tym... uważam, że nauczyciel sam powinien być dobrym i pozytywnym człowiekiem, aby zarażać swoją pasją innych. Nie wiem, dlaczego nauczyciele obowiązkowo nie przechodzą testów psychologicznych. Bardzo podobał mi się wpis Darii o byciu dobrym nauczycielem.

A co Wy o tym sądzicie?

piątek, 7 listopada 2014

SONG: Bruno Mars - Liquor Store Blues



Bruno Mars - Liquor Store Blues

Standing at this liquor store, whiskey coming through my pores
Feeling like I run this whole block
Lotto tickets, cheap beer, that's why you can catch me here
Tryin' to scratch my way up to the top

'Cause my job's got me going nowhere
So I ain't got a thing to lose
Take me to a place where I don't care
This is me and my liquor store blues

I'll take one shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

One shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

Me and my guitar tonight singing to the city lights
Tryin' to leave with more than what I got
'Cause 68 cent just ain't gonna pay the rent
So I'll be out until they call the cops

'Cause my job's got me goin' nowhere
So I ain't got a thing to lose
Take me to a place where I don't care
This is me and my liquor store blues

I'll take one shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

One shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

Here comes Junior Gong, I'm flying high like superman
And thinking that I run the whole block
I don't know if it's just because pineapple kush between my jaws
Has got me feeling like I'm on top

Feeling like I woulda stand up to the cops
And stand up to the big guys, because de whole lot a dem saps
All de talk dem a talk and dem fly make no drop
Nuff ghetto youth cannot escape the trap

Give me this one shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

One shot for my pain
One drag for my sorrow
I get messed up today
I'll be okay tomorrow

czwartek, 6 listopada 2014

Words beginning with sw-

Dzisiaj kilka  słówek, które zaczynają się na sw-. Dlaczego akurat takie? Bo takie akurat mi przyszły do głowy. A do tego nie wiem, czy zauważyliście, ale w głowie podobno właśnie w ten sposób zapisujemy słowa. Wg najnowszych teorii lingwistycznych zwie się to słownik mentalny (mental lexicon). Jeśli oglądaliście "Transcendencję" z Johnym Deppem to w pewnym momencie, gdy zgrywają jego słownik mentalny do komputera to robią to właśnie w ten sposób - on wymienia wszystkie słowa alfabetycznie. Jest duże prawdopodobieństwo, że słowa zapisywane są w naszym mózgu właśnie w ten sposób (mimo że nie wiemy jeszcze, jak to się dokładnie dzieje) - alfabetycznie, dlatego właśnie czasami mylą nam się słowa podobno brzmiące :) Warto ten fakt podobieństwa wykorzystać i uczyć się słów podobnych :)


Obiecane słówka:

swan - łabędź
swansong - łabędzi śpiew
swap - zamieniać, wymieniać, podmieniać (to swap sides, to swap shirts)
swarm - rój, chmara, mnóstwo
swarthy - śniady, smagły (o cerze), ciemnolicy
swash - zawijas (w czcionce)
swat - packa (na muchy), pacnąć, w slangu: cios
swatch - próbka materiału
swathe - pas (tkaniny), bandaż, bandażować, otulać, pas (ziemi), smuga (światła)
sway - huśtanie, kołysanie (np. statku), kontrola, władza, skłaniać się ku czemuć
swish - szykowny, elegancki, szeleścić (o materiale), świst, szelest
swerve - gwałtownie skręcić
swear - przeklinać, przysięgać
sweat - pocić się, pot

sweater - sweter

swede /swi:d/ - brukiew (NAmE - rutabaga), (ScotE - turnip),
sweep - zamiatać, kominiarz (również: chimney sweep)
sweet - słodki, cukierek

sobota, 1 listopada 2014

Monster Catcher - recenzja gry

Wiem, że już po Halloween, ale napiszę o tej grze, a może kogoś ten wpis zainspiruje w przyszłym roku :)

Gra wydawnictwa Orchard Toys pod tytułem Monster Catcher przeznaczona jest teoretycznie dla dzieci powyżej 3 roku życia, można w nią grać w 2-4 osób.


Gra przebiega następująco:

Każdy z graczy wybiera sobie stopy potwora, a następnie ze stosu kart ciągnie kartę, tak aby znaleźć górną część potwora. Czasami wyciągamy też kart z pustą lub pełną siatką. Jeśli mamy pustą siatkę to niestety wszystkie nasze potwory uciekają, a jeśli wyciągniemy pełną siatkę to nasze ułożone potworki trafiają na środek stołu. Oprócz tego cały czas szukamy fragmentów obrazka z łowcą potworów. Gdy gracze ułożą już cały obrazek łowcy potworów - gra kończy się, a wygrywa osoba, która ma najwięcej kompletnych potworów.


Przy okazji gry można ćwiczyć kolory, opisy potworów (liczby, części ciała), zaimki (my, his, her, its, your), np.:
  • My monster is yellow.
  • Your monster has got three eyes.
  • His monster has got two horns.
  • My monster has no feet.
  • I've got four monsters.
  • It's your turn.
  • The monster catcher has got a bag and a net.
  • He catches the monsters.

Karty do gry są wykonane z porządnej tekturki. Myślę, że będą mi służyć przez wiele lat. A do tego są bardzo kolorowe.


P.S. Nie jest to wpis sponsorowany. Gry nie otrzymałam za darmo, lecz kupiłam kilka lat temu na brytyjskim Amazonie. Wiem, że są obecne w niektórych polskich sklepach internetowych. Mam nadzieję, że skorzystacie w jakiś sposób z tego wpisu. Można też podobną grę z potworami zrobić samemu lub z dziećmi na lekcji :)

Enjoy!